Limonada de coco. Kolumbijska, biała i uzależniająca! ;) Kiedy dawno temu Manu Chao śpiewał
"me gusta colombiana...", to byłem przekonany, że ma na myśli coś zupełnie innego (kawę? ;) ). Jeśli jednak spróbujecie w upalny dzień tego lodowato zimnego nektaru, to zgodzicie się, że musiało mu chodzić właśnie o kokosową lemoniadę! Smak ma delikatny, lekki i radosny, jak odkrycie Eldorado w głębi amazońskiej dżungli... Budzi lekkie zdziwienie, jak natknięcie się na lodowiec w równikowych kolumbijskich Andach... ;) No i co bardzo ważne, przepis jest niesłychanie prosty. Przyrządziliśmy limoniadę z synem na szybko, zaraz po tym jak wróciliśmy z handlowego centrum, w którym przyłapaliśmy 3/4 przesympatycznej rodzinki bez żadnych zakupów ;) A jak już ją sobie zrobiliśmy, to wypiliśmy na tarasie. Powietrze było gorące i gęste, a nad Kaszubami z ciemnogranatowych chmur waliły pioruny! Było fajnie :)
PS Po drodze z centrum kupiliśmy jeszcze w ogrodnictwie super-bio-eko-kompleksowo-zbalansowany nawóz do ziółek, co by nam tajskie bazylie nie padały (cdn.) ;) ;)
Składniki:
- 250 ml mleczka kokosowego
- 100 g lodu
- sok z 3 limonek (6-8 łyżek)
- 40 g cukru trzcinowego (3-4 łyżki)
- 1 limonka pokrojona w plasterki
Wykonanie:
- Wszystkie składniki umieścić w głębokim dzbanku i zmiksować mocnym blenderem.
- Plasterki limonki użyć do dekoracji lub/i wrzucić do napoju.
- Podawać ze słomkami i pić bardzo wolno - napój jest bardzo gęsty i zimny!
Właśnie wróciłem z Kolumbii, limonada de coco rządzi.
OdpowiedzUsuń