Bryndzowe haluszki.
Tydzień powoli dojrzewa - trzeba wziąć się za zadanie. Gotowanie wszak (tak jak żeglowanie podobno) jest koniecznością. Miłą i pociągającą nawet wtedy, kiedy my - okoliczni miłośnicy gór i karpackich klimatów, cierpimy chorzy po wystawieniu na nadmorskie wiatry i nizinne wirusy... Muszę przyznać, że hasło spiskie smaki zabrzmiało dla mnie wręcz jak osobisty prezent
(za co pięknie dziękuję:-)). Spisz od zawsze miał bardzo ważne miejsce na mojej prywatnej mapie. Na początku był po prostu pięknym, miłym miejscem ze wspaniałym i jakże tajemniczym w oczach dziecka zamkiem w Niedzicy. Później zacząłem rozumieć, że polski Spisz to tylko niewielki skrawek wspaniałej krainy ciągnącej się daleko za południową granicą. Mogłem tylko tęsknie patrzeć na drugą stronę Dunajca z Czerwonym Klasztorem i Spiską Starą Wsią lub z Gęsiej Szyi na Murań i Hawrań. Trudno dziś uwierzyć jak wielką barierę stanowiła granica. Kiedy w końcu udało się ją przekroczyć - przepadłem. Od wielu już lat na Spisz i Tatry patrzę niemal wyłącznie ze słowackiej perspektywy. Nie ukrywam - dobrze mi z tym. Wiele bym dał by móc się teraz, na chwilę chociaż, przenieść gdzieś do Chaty Teryego w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich, lub może do schroniska na Klasztorisku pośród wąwozów Słowackiego Raju, a najlepiej do którejś z klimatycznych knajpek na rynku Spiskiej Soboty. A gdybym już tam był, to zamówiłbym bryndzowe haluszki! Słowacka klasyka klasyk. Proste, sycące i bardzo smaczne danie z lokalnych składników - czego chcieć więcej... (może tylko Smadnego Mnicha albo Kofoli do popicia).
(za co pięknie dziękuję:-)). Spisz od zawsze miał bardzo ważne miejsce na mojej prywatnej mapie. Na początku był po prostu pięknym, miłym miejscem ze wspaniałym i jakże tajemniczym w oczach dziecka zamkiem w Niedzicy. Później zacząłem rozumieć, że polski Spisz to tylko niewielki skrawek wspaniałej krainy ciągnącej się daleko za południową granicą. Mogłem tylko tęsknie patrzeć na drugą stronę Dunajca z Czerwonym Klasztorem i Spiską Starą Wsią lub z Gęsiej Szyi na Murań i Hawrań. Trudno dziś uwierzyć jak wielką barierę stanowiła granica. Kiedy w końcu udało się ją przekroczyć - przepadłem. Od wielu już lat na Spisz i Tatry patrzę niemal wyłącznie ze słowackiej perspektywy. Nie ukrywam - dobrze mi z tym. Wiele bym dał by móc się teraz, na chwilę chociaż, przenieść gdzieś do Chaty Teryego w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich, lub może do schroniska na Klasztorisku pośród wąwozów Słowackiego Raju, a najlepiej do którejś z klimatycznych knajpek na rynku Spiskiej Soboty. A gdybym już tam był, to zamówiłbym bryndzowe haluszki! Słowacka klasyka klasyk. Proste, sycące i bardzo smaczne danie z lokalnych składników - czego chcieć więcej... (może tylko Smadnego Mnicha albo Kofoli do popicia).
Ważna uwaga: do produkcji haluszków dobrze jest zaopatrzyć się w specjalny przyrząd zwany na
Słowacji haluszkarem. Można też użyć durszlaka z dużymi okrągłymi otworami lub po prostu zsuwać ciasto do wrzątku z talerza albo deski oddzielając porcje łyżką.
Słowacji haluszkarem. Można też użyć durszlaka z dużymi okrągłymi otworami lub po prostu zsuwać ciasto do wrzątku z talerza albo deski oddzielając porcje łyżką.
Składniki:
- 2 duże ziemniaki
- 1 jajko
- mąka - wg potrzeby
- sól
- 200 g wędzonego boczku
- 100 g bryndzy
- 1 łyżka śmietany
Wykonanie:
- Ziemniaki zetrzeć jak na placki.
- Dodać jajko i szczyptę soli.
- Dosypywać mąkę do momentu kiedy wstawiona w ciasto łyżka utrzyma się pionowo.
- Przetrzeć masę do osolonej wrzącej wody w dużym garnku.
- Gotować kluski około 1 min po wypłynięciu.
- Odcedzić.
- Wymieszać w misce z bryndzą roztartą ze śmietaną - masa powinna delikatnie pokryć haluszki.
- Podawać z podsmażonym boczkiem lub słoninką.
Komentarze
Prześlij komentarz